Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dam odziedziczony po matce niewielki majątek i ten wystarczy nam.
— Ale nie możesz pozwolić na roztrwonienie majątku twej żony. Zresztą wola zmarłego powinna być wykonaną święcie. Nie mogąc prowadzić walki z Gilbertem, pozostaje ci więc tylko jedno: czekać, aż Błanka dojdzie do pełnoletności i będzie rozporządzała własną osobą.
— Czekać tale długo?
— A cóż to znaczy, gdy chodzi o przyszłość? Tymczasem będziesz pracował i wyrobisz sobie powabne stanowisko w świecie. Wierz mi moje dziecko, dobrze ci radzę.
— I usłucham rad księdza — odrzekł serdecznie ściskając dłoń kapłana — ale ciężko mi będzie żyć zdala od Blanki i jej matki.
— Przecież nie mówię, że nie zobaczysz ich nigdy. Owszem, będziesz je widywał częściej niż myślisz.
— Gdzie?
— Tutaj. Ponieważ ja nie mogę chodzić do nich, więc one będą mnie odwiedzały. U mnie kuzynka moja powie ci, że pragnie nazwać cię swoim synem.
— Księdzu będę zawdzięczał moje szczęście! — Zawołał Lucyan powstając.
— Kiedy zamierzasz jechać do Joigny dla porozumienia się z dyrektorem szpitala?
— W końcu tego tygodnia.
— Przez ten czas otrzymam wiadomości o Henryce i Maryi Blance, jeżeli więc przyjdziesz, to ci zakomunikuję.
— Lucyan podziękował księdzu i pożegnał go.
Były wikary od św. Ambrożego nie mylił się przypuszczając, że choroba Henryki wywołaną została gwałtowną sceną z Gilbertem.