Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/673

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tego wieczora, w którym zabrałaś ze sobą Helenę Tordier, dzięki posiadanemu kluczowi, otrzymanemu od niej, która była godzina?
— Najwyżej kwadrans na dziesiątą.
— Jesteś pani tego pewną?
— Jak najpewniejszą. Czekałam w powozie pani de Roncerny o kilka kroków od domu Julii Tordier. Słyszałam, jak wybiła siódma na jednej z wież okolicznych. W parę minut ujrzałam panią Tordier, wychodzącą z domu, jak zatrzymała się na rozmowie z jakimiś kobietami, następnie poszła dalej... Wtedy wysiadłam z powozu i udałam się do Heleny...
— Czy zauważyłaś coś niezwykłego, wszedłszy do mieszkania?
— Nie... było zupełnie ciemno. Zawołałam na Helenę i za głosem jej dostałam się do jej pokoju, słabo oświetlonego nocną lampką.
— Jakiego doznała pani wrażenia, na widok Heleny?
— Wydała mi się cierpiącą... leżała, a dłonie miała gorące... Zdziwiła się mojej wizycie nocnej i z trudnością dała się namówić na podróż do Petit-Bry.
— Gdzie była postawiona lampka.
— Na stole.
— I nic więcej tam nie stało?
— Stał imbryk i filiżanka.
— Pewną tego jesteś? — żywo zagadnął sędzia.
— Jak najpewniejszą. Ale czemu pan z takim naleganiem pyta?
— Dowiesz się wkrótce, moje dziecko... O której wyjechałyście do Petit-Bry?

— O dziesiątej...
— Czy podczas twojej bytności nikt nie wszedł do mieszkania?