Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/670

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy pani pewną jest tego, co powiedziała w tej chwili?
— Aż nadto pewna, niestety! Można się wreszcie przekonać w tym sklepie, poszukawszy w książce, ponieważ rachunki moje płacę miesięcznie.
Jeden z agentów zjawił się z blaszanym pudełkiem, zawierającym kilkanaście zapałek.
— Przeszukawszy skrzynię ze śmieciami, nie znaleźliśmy nic, prócz tego pudełka, obierzyn i skorup stłuczonego imbryka.
— Zachować starannie te skorupy, one dostarczą nam śladów płynu, jakie imbryk zawierał... drewienka zapałek znajdą się z pewnością. Jak się nazywa kupiec, u którego pani się zaopatruje?
— Beguet.
— Poprosić, by przysłano tu rachunek pani Tordier.
Jeden z agentów udał się z poleceniem.
Sędzia śledczy prowadził dalej badanie:
— Czy córka pani wiedziała, że mąż jej miał powrócić tego wieczora?
— Tak, panie, ja sama powiedziałam jej o tym.
Sędzia zamyślił się. Wszystko wydało mu się zagadką strasznie zawiłą. Postanowił nareszcie wybadać Joannę Bertinot.
Na stole stały przybory do pisania. Sędzia śledczy nakreślił te słowa:
„Joanna Bertinot, u hrabiego de Rocerny, Pettt-Bry“
— Natychmiast, depeszę do telegrafu — rzekł do jednego z agentów.
W chwili, kiedy tenże wychodził, drugi agent powracał, prowadząc żonę kupca bladą ze wzruszenia, niosącą rejestry w ręku.
— Pani jest panią Beguet? — zapytał sędzia.