Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/645

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie zagojoną, na plecy, na ręce, wszędzie są ślady laski Prospera Rivet!
Mówiąc to, Joanna odsłaniała część ramion Heleny, poznaczonych pręgami sinymi.
— To straszne! — zawołał doktór.
Sędzia drżał z przerażenia.
— Dosyć, Joasiu! — błagała Helena.
— Rzeczywiście, że dosyć wiemy — rzekł sędzia, zbliżając się do Heleny i dodał: — Czy prawdą jest wszystko, co mówiła panna Joanna Bertinot?
— Niestety!... panie... — wyjąkała biedna ofiara. — Lecz nie obwiniam nikogo.
— Nie potrzebuje pani obwiniać. Fakty same za siebie mówią.
Sędzia usiadł obok Heleny i wziął ją za rękę.
— Dziecię drogie — rzekł — wiesz, że jesteś między życzliwymi?
— Wiem o tym, panie.
— Czy zgodzisz się, aby pomódz im, gdy będą się starali powrócić ci prawnie swobodę?
— Jakim sposobem mogliby to uczynić?
— Wszystko przemawia za tobą! Wszystko obwinia twoich prześladowców. Pożycie z nim jest niepodobieństwem, oni cię w końcu zabiją!
— To niech mnie Bóg zabierze! — rzekła Helena, wznosząc oczy do nieba.
— Za młoda jesteś, żeby chcieć śmierci, a możesz jeszcze być szczęśliwą, jeżeli zgodzisz się pomódz nam.
— Jakim sposobem?
— Matka twoja i mąż, z cynizmem przerażającym, praktykują w ognisku domowym nierząd i hańbę! Obrzucają cię obelgami i poniżeniem, maltretują cię, nosisz ślady ich uderzeń na całym ciele! To woła o pomstę. Rozwód jest konieczny! Sprawiedliwość nie odmówi tego, ja ręczę.