Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/629

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Okropność! Ten strumień krwi, płynący z czoła, te plamy czerwone na białym poszarpanym ubraniu, ciągle mi stoją przed oczami!
„Wyjadę z Rouen jutro o trzeciej po południu, w Paryżu stanę o wpół do ósmej wieczorem. Przyjdź na stację. Zjemy razem obiad i nauczysz mnie, jak wziąć silę do tego, żeby Helena przebaczyła mi moje bydlęce postąpienie. O, ta krew!
„Muszę koniecznie widzieć się z Heleną bez świadków. Dlatego tej łajdaczce, Julii Tordier, napisałem, że przyjadę o dziesiątej, bo tym sposobem, Helena będzie sama parę godzin, i z pewnością nie zastanę starej, bo poleci na moje spotkanie.
„Dobra myśl, prawda?
„Do jutra, stary druhu.

Prosper Rivet

— Nie mogłem nic lepszego oczekiwać, — rzekł Wosko, chowając list starannie. — Zrobię z tym bałwanem, co tylko będę chciał.
Była to godzina, w której razem z Piotrem Bertinot wychodzili na śniadanie do pobliskiej restauracji.
Wstali już właśnie od roboty, gdy usłyszeli zajeżdżający powóz na podwórze.
— Powóz nie zajęty — rzekł Bertinot, wyglądając oknem, i dodał: — Joasia wysiada!
— Joasia! — powtórzył Włosko, nie mniej niż Bertinot uradowany.
Wybiegli obydwa na spotkanie dziewczęcia.
— Co się stało? — zapytał Włosko:
— Przybywam z polecenia pana de Roncerny i jego powozem. Mam dużo do pomówienia o panu Lucjanie. Cały dzień z wami przepędzę.
— Drogi przyjacielu — rzekł Włosko do Bertinota —