Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podniecona słowami zięcia, Garbuska poczęła pięścią naciśniętą wytrząsać przy twarzy córki.
— Jeszcze jedno słowo w obronie tego nędznika, — krzyknęła — a palnę! jeśli cię oszpecę, tym gorzej dla ciebie!
Oczy Heleny wezbrały łzami.
— Zamknij natychmiast swoje krany! — grubiańsko odezwał się komisant. — Lubię wodotryski, ale tylko w Wersalu!
— Idź wypłakać się w swojej ciupie, a nam daj święty spokój! — dodała pani Tordier.
Nieszczęsne dziewczę wstało i, zakrywszy twarz rękami, wyszło z jadalni.
— Dobrze zrobiłaś stawiając się ostro! — przemówiła jędza. — Mężczyzna winien pokazać swoją przewagę! — Gdyby można było na śmierć ją zadręczyć, ubyło by kłopotu! Zostalibyśmy tylko we dwoje. To by było dobrze! Prawdziwy raj! Prawda, Prosperze?
Były komisant, w miejsce odpowiedzi, nalał sobie wina i duszkiem wychylił
Po skończonym śniadaniu, Julia wyprowadziła zięcia, którego nigdy nie zostawiała sam na sam z Heleną i wyruszyła do pałacu Sprawiedliwości.
Sędzia śledczy od samego rana konferował z Challetem, który, zdawszy mu raport piśmienny, dopełniał go jeszcze mnóstwem szczegółów, zasłyszanych u właścicielki kawiarni i u Julka.