Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/542

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kopertę ze swoim adresem.
Zrównawszy się z chłopcem, który szedł wesoło, z rękami w kieszeniach, stanął.
— Młodzieńcze, — rzekł — wyglądasz na porządnego chłopca. Chcesz zarobić ładną pięciofrankówkę? Julek przyglądał się Challetowi z uśmiechem.
— Czemu nie... — odparł — byle uczciwie.
— Nic nad to uczciwszego.
— Kiedy tak, to i owszem... jeżeli tylko pan nie żartuje ze mnie.
Challet dobył z kieszonki srebrną monetę.
— Masz... — rzekł.
— Nie fałszywa?
— Czy ja wyglądam na fałszerza pieniędzy!
— Dobra! Sprawię sobie obiadek za trzydzieści dwa sous, i miejsce w Cyrku! Przepadam za tym! Co mam uczynić, aby dostać ten medal?
— Poprostu zanieść ten list, podług adresu.
— To wszystko?
— Doręczyć go adresantowi, jeżeli jest w domu, a jeżeli nie, zostawić u odźwiernego i w każdym razie przynieść mi odpowiedź.
— Dokąd?
— Do Barrata...
— Do restauracji w Hallch?
— Tak.
— O kogo mam pytać?
— O pana, co je śniadanie pod nr. 4.
— Rozumiem. Proszę o list i pieniądze. Za pół godziny będę z powrotem. Tymczasem pan zadysponuje sobie śniadanie. Będzie pewno i Chablis.
— To ulubione moje wino.
— O, i moje! Dostanę szklaneczkę?
— Dwie, jeżeli chcesz... a nawet więcej.