Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/536

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wić żądaniu matki i zlekka musnęła ustami zwiędły jej policzek.
— Bo widzisz, córeczko — mówiła miodowym głosem — z wielu względów małżeństwo to było konieczne potrzebnem.
— Z jakich? — zapytała Helena, patrząc jej prosto w oczy.
Spojrzenie to zmusiło Julię do opuszczenia powiek.
— Ze względów rodzinnych, nad którymi rozwodzić się byłoby za długo, a do niczego by nie doprowadziło... Ostatecznie jesteś mężatką, co nie pociągnie za sobą żadnych dla ciebie przykrości... przeciwnie, będziesz swobodniejszą, niż gdybyś była panną... Wzbroniłaś mężowi wstępu do swego pokoju i możesz być pewną, że nie przestąpi zakazu... Ulokowałam go w pokoju nieboszczyka twego ojca... Dobrze mu i nie ruszy się stamtąd... Pominąwszy to, będziecie przyjaciółmi i w oczach świata uchodzić będziecie za dobre małżeństwo.
Helena słuchała słów matki w najwyższym zdumieniu, połączonym z niedowierzaniem.
— Czy to ona przemawia tak słodko? Co to wszystko ma znaczy? Na cóż było wymagać tego małżeństwa, które w rzeczywistości nim nie jest?
— No, idź, przygotuj kawę — ciągnęła Julia — znajdziesz w kuchni wszystko, co potrzeba! Zapalisz tylko gaz i przegotujesz mleko. Następnie pomyśl o swojej toalecie. Przypominasz sobie zapewne, że jedziemy do Joinville. Dziś będzie weselej, niż wczoraj. Będzie można uśmiać się serdecznie i ubawić do syta. Ja idę się ubierać.
Posłuszna Helena zajęła się przygotowaniem kawy, przeczuwając, że zostanie posługaczką matki i męża.
Około dziewiątej, Julia Tordier weszła do pokoju zięcia, niosąc mu kawę, brioszę i świeże masło, aby mógł spożyć w łóżku pierwsze śniadanie.