Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/508

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A, jeżeli i tego zabiłaś — rzekła do Julii Tordier — biada ci!
Prosper prawie że na rękach uniósł Helenę do zakrystji.
Za nimi poszli świadkowie ślubni.
Garbuska, zmierzywszy Joannę wzrokiem nienawiści i groźby, podążyła na ostatku.
Pani de Roncerny wraz z Martą podeszły do klęczącej przy Lucjanie dziewczynie, usiłującej przywrócić go do przytomności.
Challet, nie szczędząc trudu, pomagał jej gorliwie.
— Trzeba doktora... — rzekła hrabina.
— To zbyteczne — odparł agent. — Zemdlał ze zbytku wzruszenia... — Mam przed bramą dorożkę, którą każę pana Gobert przewieźć.
— Dokąd? — zapytała trwożnie Joanna.
— Rozkazano mi zawieźć go do Petit-Bry, do willi hrabiego de Roncerny.
W tejże chwili Garbuska wyszła z zakrystji. Usłyszawszy te słowa, zatrzęsła się i wściekły gniew twarz jej wykrzywił.
Myśl, że ten młodzieniec, którego pragnęła zniesławić, śmierci mu życzyła, jest protegowanym bogatej i możnej rodziny doprowadzała ją do rozpaczy.
— Jestem panią de Roncerny, — rzekła hrabina. — Zechciej pan kazać przenieść pana Gobert do mego powozu...
Challet skłonił się na znak posłuszeństwa; w tłumie ciekawych znaleźli się chętni do przeniesienia wciąż zemdlałego rysownika i ułożenia w powozie, stojącym w pobliżu kościoła.
— Czy i pan będzie nam towarzyszył?... — zagadnęła Challeta hrabina.
— Nie pani. — Miałem tylko polecone czuwać nad tym młodzieńcem, niezaprzeczenie godnym szczerego zajęcia aż