Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się nie dał złapać... gdyż, zdaje mi się, że chcą użyć ojca w jakimś celu nieznanym...
W tej chwili chora zaczęła majaczyć...
Joasia podniosła się, odmieniła lód na głowie pani Gevignot, wlała jej w usta łyżeczkę lekarstwa. Gorączka ciągle się wzmagała.
Noc była straszna, przełożona nad ranem dopiero odzyskała trochę przytomności.
Joanna w długie godziny czuwania miała czas do rozmyślań. Czuła obecnie całą niemożność przyjścia w pomoc Helenie.
— Chciałabym bardzo zobaczyć pannę Helenę, lecz nie mogę odstąpić chorej, której moje starania tak są potrzebne. Pana Lucjana uwolnią zapewne, zobaczę go u pani Roncerny, kto wie, może on zdoła zrobić to, co mnie się wydaje niepodobne?
Doktór zastał Joannę przy łóżku pani Gevignot, a zbadawszy chorą, winszował dziewczęciu, że jej pilność i starania sprawiły niejakie polepszenie.
Zostawmy Joannę Bertinot na pensji w Boissy-Saint-Léger i podążmy do tego potwora, zwanego Julią Tordier.
Powróciwszy wieczorem z Joinville-le-Pont z Heleną i Prosperem Rivet, Garbuska znalazła przed drzwiami mieszkania wezwanie stawienia się nazajutrz przed sędzią śledczym, w Pałacu Sprawiedliwości, w jego osobistym gabinecie.
Podobne wezwanie czekało Prospera Rivet w jego mieszkaniu.
Nie potrzebujemy mówić, że stawili się punktualnie.
Zeznania ich były tchnące taką nienawiścią i przesadą, że zwróciły uwagę sędziego, którego przekonania zachwiał już trochę pan de Beuil.
Julia i Prosper nie przypuszczali, że nad ich ofiarami czuwali ludzie, mający znaczenie, i że pragnęli je ratować.