Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sędzia nie odpowiadając na ukłon, obrzucił go wzrokiem badawczym, spojrzał na akta przed sobą, a dając znak pisarzowi, aby był gotów, zaczął pierwsze pytania, odnoszące się do imienia, nazwiska, wieku, miejsca zamieszkania itp.
Skoro pisarz zanotował odpowiedzi, sędzia zaczął:
— Jesteś pan siostrzeńcem wdowy Tordier?
— Nie, jestem niczym dla tej nędznicy! — odrzekł rysownik z pogardą. — Jestem niczym dla tej wyrodnej matki, która nie wahała się rzucić plamę na swe niewinne dziecko i pozbawiła mnie czci i honoru!
— Niestosownie się pan odzywasz — rzekł sędzia surowo. — Proszę się powstrzymać. Śmiesz pan mówić o plamie honoru twej kuzynki, a przecież ona ją tobie zawdzięcza.
— To fałsz, panie sędzio, fałsz wierutny!
— Więc pan zaprzecza?
— Tak, ze wszystkich sił moich.
— Zaprzecza pan oczywistości... Pisałeś do panny Tordier list, który jest załączony do skargi. List ten nie potrzebuje komentarzy. Młoda panienka, małoletnia, uprowadzona z domu matki i znaleziona w twoim mieszkaniu... Nie ma tu żadnego tłomaczenia, czyn stwierdzony i zbrodnia dowiedziona!.. Jaką ma pan na to odpowiedź?
— Żadnej, jeżeli pan chce uważać za zbrodnię, usiłowania wyrwania mojej kuzynki z domu, gdzie piekło cierpiała.
— Nie ma pan prawa sądzić czynności pani Tordier, która ma władzę macierzyńską.
— Jakto! nie mam prawa bronić tych, których prześladują?... Czyż to sprawiedliwość tak mówić powinna?
— Proszę z większym uszanowaniem, mój panie... Nie, nie ma pan prawa sprzeciwiać się woli matki, zakłócać spokój rodziny, podburzać córkę do buntu, odwracać ją