Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IX.

Prosto z ulicy Kanoniczek zaprowadzono Lucjana do aresztu i wpakowano do sali, gdzie byli już złodzieje, oszuści i łotrzy różnego gatunku.
Przejęty obrzydzeniem na to zetknięcie się z występkiem, Lucjan usunął się w kąt i starał się nic nie słyszeć i nic nie widzieć.
Młodzieniec wiedział, że Julia Tordier, zawzięta jego nieprzyjaciółka, nie oszczędzi mu żadnego upokorzenia i ścigać go będzie aż do końca.
Do czego to dojdzie, kiedy świadczą przeciw niemu nie tylko pozory, a ciąży wina uwiedzenia małoletniej.
Przyszłość wymarzona, wydająca się jasną i pogodną, zakończy się sromotą.
Czy ujrzy kiedy Helenę i tę matkę ukochaną, której był jedyną podporą?
— Niech mnie osądzą — mówił do siebie — niech potępią i niech się raz wszystko skończy, śmierć nie każe długo czekać na siebie w takim położeniu...
Po nocy, spędzonej na rozmyślaniu, nastał dzień, drzwi się otworzyły i dozorca zawołał:
— Lucjan Gobert!
Młody człowiek podbiegł.
— Chodź ze mną — rzekł dozorca.
Na dole czekało dwóch policjantów.
— Dokąd mnie zaprowadzą? — spytał Lucjan.
— Do sędziego śledczego.
Po przebyciu niezliczonych korytarzy i zaułków, wprowadzono go do gabinetu sędziego, tego samego, który badał Joannę Bertinot w sprawie zaginionego klejnotu hrabiny Roncerny.
Lucjan, blady, trząsł się cały.
A jednak zmuszał się do okazania spokoju.