Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/446

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żadnego tytułu żądać widzenia się z panem Lucjanem... A może nie pozwolą mu z nikim się widzieć, aż po pierwszych badaniach?...
— Masz rację, panienko, odmówią tobie, zarówno jak mnie — lecz nie odmówiliby może komuś wyżej postawionemu...
Joanna pomyślała o hrabinie de Roncerny.
— Może by to zrobił jego szef — dodał odźwierny — pan Lucjan nie jest zbrodniarzem przecież... Chciał ożenić się z kuzynką — czyż to zbrodnia?...
— Daj mi pan adres szefa pana Lucjana.
— Pan Soly, architekt, ulica Chanchat.
— Dziękuję... idę zaraz na ulicę Chanchat.
— Panienko... słówko jeszcze; przyniosę za chwilę karty pogrzebowe... Czy nie wiesz, komu posłać, by je trzeba?
— Nie wiem... chyba hrabiostwu de Roncerny, do willi Petit-Bry...
— Dobrze... Czy myślisz, że można posłać także pani Tordier?
— Zabójczyni pani Gobert! — krzyknęła Joanna ze zgrozą.
— Zrobię, jak każesz, panienko, lecz w każdym razie muszę ją zawiadomić, jestem przecież jej sługą... Po zabraniu ciała, muszę zamknąć mieszkanie. Dostałem dziś od komornika rozkaz, dla nieboszczki, zapłacenia komornego zaległego... Teraz nastąpi zlicytowanie nieruchomości.. Chociaż postępowania właścicielki nie pochwalam, czego panience dowiodłem, jednak nie mniej jest to właścicielka... i muszę jej zdać rachunek...
— Dobrze, że pan mi o tym powiedział... Dowiedziawszy się o śmierci bratowej, pani Tordier gotowa przyjść tutaj... postaram się z nią nie spotkać, przeraża mnie bowiem ta kobieta. Proszę pana, nie wspominaj jej o mnie...
— Dobrze, panienko.