Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwała się hrabina, siłą woli przemagając uczucie wstrętu, jakie nią opanowało.
— Proszę panie wejść — odparła Garbuska, usuwając się, ażeby przepuścić gości.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Julia zaprowadziła je do pokoju, stanowiącego salon i wskazała im krzesła, ale takim gestem brutalnym, że nie można było tego przyjęcia uznać za uprzejme.
Twarz jej przy tym zasępiła się jeszcze bardziej.
Spojrzenie badawcze jakby mówiło:
— Kto wy jesteście?
Hrabina zrozumiała to i, stojąc jeszcze, odpowiedziała na to nieme pytanie:
— Nazywam się pani de Roncerny, a oto moja córka Marta.
Julia Tordier zlekka skłoniła głową i nowym gestem, mniej już sztywnym, zaprosiła przybyłe, ażeby usiadły.
— Czemu do zawdzięczenia mam zaszczyt wizyty pań?
— Zaraz to pani wytłómaczę — odparła hrabina. — Córka moja kształci się na pensji w Saint-Leger, u pani Gevignot...
— A! — rzekła tylko Garbuska, bardzo zaintrygowana, nie domyślając się wcale, do czego zmierza ta dama.
Hrabina ciągnęła dalej:
— Na tej samej pensji pani ma córkę...
Julia skinęła potakująco.
Teraz Marta zabrała głos:
— Helena była i jest jeszcze moją przyjaciółką, proszę pani, moją najlepszą przyjaciółką, a raczej moją jedyną przyjaciółką... Kochamy się... Kochamy się jak siostry...
Błyskawica przemknęła przez źrenice Garbuski. Brwi się jej zmarszczyły. Wargi zacisnęły.
Słowa, które usłyszała, uczyniły ją niedowierzającą.
Ktokolwiek kochał jej córkę, stawał się dla niej tym samym podejrzanym.