Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nagłe postanowienie — bardzo przykre byłoby nieporozumienie między nami. Wytłumaczmy sobie sami wszystko otwarcie i kategorycznie...
— Mamy sobie tłumaczyć? — podchwyciła Julia, a spojrzenie jej przybierało wyraz dziki.
— Tak.
— Cóż mamy sobie tłumaczyć?
— O! to niezbędne... Jesteśmy względem siebie w fałszywym położeniu... a ja lubię tylko położenia otwarte... O! pozwól mi pani dalej mówić — dodał młodzieniec, przerywając Garbusce, która chciała się z czymś odezwać. — Jest między nami prąd sympatii. Pani ma dla mnie przyjaźń...
— Więcej niż przyjaźń!... — jęknęła Julia. — Więcej... o daleko więcej... Kocham cię całą duszą...
— Wzrusza mnie to, chciej pani wierzyć... Ja również czuję się pociągniętym ku pani...
Garbuska nie pozwoliła dokończyć Prosperowi.
— O! nareszcie się przyznajesz... Kochasz mnie — zawołała, chwytając rękę młodzieńca i namiętnie przyciskając ją do ust. — Kochasz mnie!... Reszta na świecie nie istnieje dla mnie... tylko ty dla mnie jesteś na ziemi całej! Do ciebie należy miłość moja i majątek!... Będziemy szczęśliwi!... Ja z reszty kpię!
— Przepraszam!... przepraszam... ale ja sobie z niej nie kpię! — odparł Prosper. — Prawość moja i godność nie pozwalają mi na połączenie interesów zarówno kompromitujących dla pani, jak i dla mnie. Ja mogę być rozrzutnym, lekkim, mogę lubić grę, butelkę i resztę, żyć z dnia na dzień... Ale jestem człowiekiem uczciwym i chcę zawsze nosić głowę wysoko i nie rumienić się przed nikim.
Frazesy były szumne, dźwięczne i musiały obudzić zachwyt w Julii Tordier.
Tak przynajmniej sądził Prosper.