I bogatych ludzi nie brakowało... cała rzecz tylko umieć przyciągnąć ich do siebie, a to jest bardzo łatwo, gdy jest się powabną. Jeżeli zaś skończyło się tak głupio, że zostałam jakąś panią Daumont, to wina moich rodziców, którzy nie myśleli o mojej przyszłości, dawali mi zanadto swobody i nie prowadzili mnie do celu, którego ja chybiłam, ale do którego ty dojść powinnaś, dzięki nam, twoim dobrym rodzicom, którzy kochają cię rozumnie i bezinteresownie.
My oboje już się starzejemy... zwłaszcza twój ojciec. Mająca wkrótce nastąpić wysługa lat odejmie nam połowę i tak skromnych dochodów i postawi nas prawie w nędzy... Wiele zależy więc na tem, by nie zwlekać z przygotowaniem ci sytuacji świetnej, któraby pozwoliła nam przepędzić przy tobie resztę dni naszych... być może już nie długich...
— Ach! mamo — zawołała Teresa wzruszona. — I ty i ojciec będziecie żyć jeszcze długie lata...
— Nie życzyłbym ich sobie, gdybym miała żyć bez wygód. Lepiej umrzeć natychmiast, aniżeli przedłużać egzystencję w niedostatku i troskach, jak dotychczas... Potrzeba więc, abyś zrobiła partję świetną, bogatą, nawet bardzo bogatą, ponieważ nigdy nie pozwolimy ci zaślubić człowieka posiadającego majątek skromny. Cierpienia, które przebyliśmy z powodu tej mierności majątkowej, uczyniły nas pod tym względem niewzruszonymi tak w interesie twoim jako też i naszym! Musisz zostać miljonerką lub starą panną! To rzecz zdecydowana, inaczej być nie może!
Brwi Teresy lekko się ściągnęły.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/99
Wygląd
Ta strona została skorygowana.