Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pan zbyt pochlebnie sądzi — przerwał Gaston, przyjemnie połechtany temi pochwałami.
— Jestem tylko sprawiedliwym. A teraz przystępuję do celu mojej wizyty. Zresztą pan już zapewne domyśla się, o jakiego rodzaju pracę chcę prosić.
— Zapewne o biust? — odrzekł Gaston.
— Tak, a raczej o posąg w połowie wielkości naturalnej.
— Osoby pańskiej?
— Nie, osoby, która mi była bardzo drogą, a którą utraciłem — odpowiedział przybyły ze wzruszeniem.
— Czy mam przez to rozumieć, że osoba ta nie żyje? — zapytał rzeźbiarz.
— Tak jakby nie istniała...
— W takim razie jakież wskazówki mieć będą w mojej pracy?
— Sądziłem, że fotografja i obraz olejny będę dostateczne.
— Zapewne, że będą wielką pomocą, niełatwo jednak przyjdzie przezwyciężyć trudności.
— Musimy je zwalczyć.
— Będę się starać, ale nie mogę być pewnym zupełnego powodzenia tak, jak byłbym nim, widząc model przed sobą.
— To zbyt wielka skromność. Talent tak wielki jak pański, przezwycięża wszelkie przeszkody.
— Pan ma zbyt pochlebne o mnie przekona-