Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/479

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przez wzgląd na dziecię z tego małżeństwa, i na twoją córkę nareszcie, nie trzeba czynić głośnem imienia matki. Żaden skandal nie powinien zabrudzić białej sukienki Pauliny... Rozumiesz mnie pan?
— Rozumiem i będę milczał.
— Potrzeba także, ażeby Paulina była przyjętą przez swoją matkę i mieszkała przy niej.
— A zarazem przy tej wstrętnej istocie, która zabrała mi wszystko i uczyniła szaleńcem...
— Tak trzeba!
— Ależ one obie nauczą ją mnie nienawidzieć.
— Nie myśl pan o tem, córka pańska ma dla niego czułość nadzwyczajną... Powiedziano jej, że umarłeś...
W tej chwili dwa uderzenia w drzwi przerwały rozmowę. Hrabina otworzyła i z zdziwieniem dowiedziała się, że jakaś młoda osoba pragnie z nią mówić...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Róża, albo raczej Paulina Dauberive, wyszedłszy od Eugenji, udała się do swojego pokoju. Łkanie wstrząsało nią całą... Ser, jaki śniła był roskoszny, tem straszniejsze jednak przebudzenie. Czuła że jej serce krwawi się jedną wielką raną.
Otarła jednak łzy szybko i ubrała się w jednej chwili.
— Trzeba je ocalić — rzekła. — To dla mojej matki. I w chwilę potem dążyła już do pałacyku hrabiny Kouravieff. Ażeby znaleść się tam prędzej,