Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

de Lorbac, którego zdziwienie zdwajało się po każdym wyrazie córki.
Ta wszakże wiedząc już wszystko, co chciała wiedzieć, zeskoczyła z kolan, i patrząc ojczulkowi w oczy odpowiedziała:
— Nie mówię, żeby Rene kochał kogoś i nie mogę tego powiedzieć, ponieważ mi nie uczynił żadnego zwierzenia. Chciałam tylko poznać twój sposób zapatrywania. Znam go już teraz i jestem bardzo zadowolona. Bardziej aniżeli to sobie wystawić możesz. Idę spać z sercem uradowanem i zaręczam, że będę spać jak po balu. Dobranoc, ojczulku. Jesteś najlepszym w świecie i kocham cię z całego serca, z całej duszy mojej.
Jeszcze raz uściskała ojca i udała się do swojego pokoju, gdzie znów wydała okrzyk radości, zobaczywszy Różę.
— Jakto, więc ty nie u Weroniki?
— Ma się lepiej. Depesza przesłana przez jedną z sąsiadek, zatrwożyła mnie tylko niepotrzebnie. Widzisz przecie, że mogłam wrócić od razu.
— Miałaś najzupełniejszą rację. Ale i ja tu w czasie twej nieobecności nie traciłam czasu.
— Cóżeś robiła?
— Miałam długą rozmowę z moim ojcem.
— O czem?
— Powiem ci później.
— Dla czego nie dzisiaj?