Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pocałunkami zmieszanemi ze łzą gorzką, myśląc o córce swej, utraconej na zawsze. Malec i młoda kobieta sami o tem nie wiedząc, zapłonęli ku sobie sympatją najżywszą, a gdy pani Daumont pewnego razu podsunęła mu myśl, czy chciałby mieć Teresę za drugą mateczkę, dziecko opuściło oczy i zamyśliło się nie na żarty. Podobała mu się jednak ta nazwa, bo w chwilę potem ściskając ją za szyję, powtórzył kilkakrotnie: Mateczko, matuchno!
Pani Brigaud, obecna przytem ppdczas lekcji, zapytała Renego.
— Dlaczego nazywałeś pannę Daumont mateczką?
Dziecko odparło bez wahania.
— Bo kocham ją, jakby na prawdę była moją matuchną.
— Nie myślisz już więc o twojej prawdziwej mamie, po której tak płakałeś?
— Czy myślę o niej? Ależ naturalnie. Będę ją kochał zawsze i nie zapomnę nigdy. Ale zdaje mi się, że ją mam przy sobie, gdy widzę moją młodą przyjaciółkę Teresę. Wtedy jestem taki szczęśliwy... i gdyby się tata zgodził...
— Na co?
— Wziąć pannę Teresę na mateczkę dla mnie, a za drugą żonę dla siebie.
— Spróbuj.
Rene w ten sam sposób wyraził swoje uwielbienie dla nieszczęsnej kochanki Gastona i przed ojcem, a ten ustępując prośbom malca, a może nawet i wła-