Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Idź zobacz.
Joanna pobiegła do drugiego pokoju i zapytała:
— Czy to ty, Weroniko?
— Tak, pani — odpowiedziała służąca — przychodzę z księdzem.
Mówiąc to, Weronika ułożyła na dużym fotelu dziecko znalezione w chatce nadzorcy. Dziewczynka ciągle spała.
Joanna wyszła do sieni na spotkanie księdza Dubreuil i spostrzegłszy go, na nowo wybuchnęła płaczem.
— Ach, księże proboszczu, jakaż ja nieszczęśliwa — wymówiła z trudnością... mój mąż...
Ksiądz wziął ją za rękę.
— Odwagi, Joanno! — powiedział głosem łagodnym i poważnym zarazem.
— Wiem, jak wiele tracisz, ale ufaj Bogu. On, który ci zsyła krzyż tak ciężki, da ci siłę wytrwać pod jego ciężarem.
Joanna schyliła głowę.
— Czy Piotr mnie oczekuje? — mówił dalej ksiądz.
— W tej chwili pytał się o księdza proboszcza i był w obawie nawet, żeby przybycie księdza nie nastąpiło za późno.
— Zaprowadź mnie do niego.
Joanna weszła z księdzem do pokoju umierającago, Madoux zwrócił na niego wzrok już prawie przyćmiony, i głosem, któremu daremnie chciał na-