Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hotelami, ja zwrócę się w inną stronę, mianowicie do fiakrów.
— Wszystko to wymaga wiele czasu.
— To trudno, lecz ręczę, że nam się uda...
— Pokładamy w panu całą ufność i nadzieję, a nie potrzebuję dodawać, jak wdzięczność nasza będzie szczerą i wielką...
— Postaram się zasłużyć na nią... Zapewne jutro pojadę do Senlis, prosiłbym więc panią o adres przełożonej pensji.
— Pani Dubief, ulica Okopowa 76.
Ajent zanotował w książeczce.
— A teraz — rzekła pani Eugenja — powiem panu, co postanowiłam i zdaje mi się ze się pan na to zgodzisz.
— Słucham.
— Odprawiłam służącę, gdyż obawiałam się by nie rozgadała...
— Bardzo dobra przezorność. Czy już odeszła?
— Odjeżdża na prowincję jutro rano.
— To jeszcze lepiej. A odźwierna?
— To kobieta dyskretna.
— Hm... Odźwierne w ogóle nie odznaczają się dyskrecją... za wiele mają sposobności do wygadania się...
— To tez i względem niej przedsięwzięłam ostrożności... Pojutrze wprowadzamy się z tego mieszkania...
— Wyprowadzamy się! — zawołał żałośnie Robert Daumont.