Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy pani zna lokatorów tego domu? — zapytał Eugenję, wskazując jej mieszkanie Gastona.
— Nie.
— A nie wie pani przypadkiem nazwiska tego młodego, przystojnego artysty, który modeluje posąg?
— Nie wiedziałam nawet, że blisko nas mieszka jakiś artysta.
— A jednak matka, mająca piękną córkę, powinna wiedzieć o takich rzeczach. Mógłby nas objaśnić...
— Objaśnić nas? o czem?
— Czy nie widział przypadkiem w tym pokoju kogo podczas nieobecności pani...
— To rzecz niemożliwa.
— Dlaczego
—Jeżeli Teresa przyjmowała kogo, to z pewnością była tyle ostrożną, że zapuszczała roletę.
— To prawda — rzekł Mioduś.
Gaston nie słyszał ich słów, lecz zdawało mu się, że się ich domyśla.
— Widocznie mówił do siebie — nie wierzą w samobójstwo i szukają jakichś śladów z pomocą tego jegomościa, który musi być ajentem tajnym jakkolwiek nie wygląda na niego... Dobrze zrobiłem, zachowując ostrożność... Nie boję się ich poszukiwań...

III.

Gdy już zmierzchało i zbliżał się czas powrotu do Montgrésin, Gaston wstał od roboty, włożył do