Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nej przyszłości, nie powinna więc i jednej chwili doświadczać skutków swego poświęcenia, i jego obowiązkiem było zapewnić jej wygody.
Zostawało mu jeszcze trochę pieniędzy, a po ukończeniu pracy zamówionej, miał od doktora Lorbac otrzymać nadto sumkę dość okrągłą. Posiadając ją, a nadto będąc przez kilka miesięcy swobodnym, miałby czas na wyszukanie nowej pracy, zarobiłby wiele, i wtedy z całą śmiałością mógłby rzecz rodzicom Teresy:
— Jestem artystą znanym, cenionym, mam byt zapewniony i jestem na drodze do majątku. Zapomnijcie więc o przeszłości i oddajcie mi rękę swej córki.
Czyż mogliby go wtedy odtrącić? Po krótszej lub dłuższej scenie wyrzutów i łez, musieliby zgodzić się na jego prośbę.
Powracając do Paryża, Gaston miał cel podwójny. Chciał nietylko pracować nad posągiem, lecz i podpatrzeć co działo się w mieszkaniu Daumontów. Rozumiał on bardzo dobrze, iż dla odszukania córki poruszą oni niebo i ziemię, jeżeli tylko list pozostawiony przez nią nie przekona ich stanowczo o samobójstwie. W razie zaś powątpiewania, uczynią wszystko, by zemcić się nad tym, który unicestwił ich nadzieje.
— Nie można zasypiać, trzeba wszystko przewidzieć i czuwać nieustannie — mówił do siebie.
— Urabiając glinę blisko okna. Gaston od czasu do czasu zwracał wzrok na mieszkania Daumontów, w nadziei, iż spostrzeże Roberta albo Eugenję, i z