Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więc odjechać kiedy zechcesz, a na dowód jak cię szacuję, dam ci na koszta podróży.
— Kiedy pani taka dobra, to prosiłabym o uwolnienie mnie jutro rano.
— Dobrze.
— Ale któż mnie zastąpi, za nim państwo odjadą?
— Nikt. Odźwierna zrobi porządek w mieszkaniu, a obiad będziemy jeść u rodziców koleżanki mojej córki...
Julja odeszła i zajęła się przygotowaniami do drogi.
— Wszystko idzie, jak postanowiłam —myślała Eugenja, zostawszy samą. — Odjedzie jutro, o niczem nie wiedząc, i nie będę potrzebowała obawiać się jej języka...
Następnie uporządkowała pokój córki, ubrała się w suknię ciemną, schowała do portmonetki list pozostawiony przez Teresę, wyszła, wzięła fiakra i kazała się zawieźć na ulicę Saint-Florentin do pałacu barona Rittera.
Poprzedniego dnia, gdy wyszła z Julją, pierwszem jej staraniem było zajść do banku i zdyskontować przysłany jej przez barona czek na pięćdziesiąt tysięcy franków. Ponieważ teraz okoliczności się zmnieniły i o małżeństwie nie było co już myśleć, obowiązek więc nakazywał wrócić baronowi tę sumę, jak również i klejnoty. Ale Eugenja myślała inaczej: myśl zwrotu wydawała się jej niedorzeczną i niemożliwą. Ponieważ była pewną, że bankier sam upo-