Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Teresa do przytomności nie wracała.
Ogarnął go przestrach i niewymowny ból ścisnął mu serce. Krople zimnego potu wystąpiły mu na włosy, gdy współcześnie dreszcz przebiegał po całem jego ciele.,.
— Boże mój... jęknął — jeżeli ona nie żyje... jeśli wzruszenie ją zabiło...
I podwajał pieszczoty, a grube łzy spływały z jego oczów na bladą twarz dziewczęcia.
Powoli, nieznacznie Teresa zaczęła odzyskać przytomność. Podniosła powieki i przypomniała gdzie się znajduje. Oparła głowę na ramieniu Gastona i zaczęła płakać.
— Kazałeś mi i byłam posłuszną... — wyjąkała — dla ciebie zerwałam wszystko... od tej chwili na całym świecie zostajesz mi tylko ty jeden...
— I nie zawiodę cię nigdy, ukochana — odrzekł Gaston w uniesieniu. Ubóstwiam cię i będę ubóstwiać zawsze...
Te kilka wyrazów wywarły na niej wpływ magiczny...
Zapomniała o wszystkiem i przez cały czas drogi opowiadała w jaki sposób wydostała się z domu.
Konie biegły rączo i w niespełna półtorej godziny zatrzymały się na umówionem miejscu.
Zakochani wysiedli z powozu, a woźnica zawróciwszy, odjechał wolnym krokiem napowrót do Paryża.
Była już godzina piąta.