Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W żadnym razie — odrzekł żywo baron. — Nie prosiłem pani, dla tego, by nie zostawić panny Teresy samotną. Obecność pani tem więcej jest dla mnie milszą, iż mam nadzieję znaleźć w pani pomoc w sprawie, o której chcę pomówić z panem Daumont.
— Czy chodzi o rzeczy ważne? — zapytała Eugenja, bawiąc się wachlarzem.
— Chodzi o moje szczęście.
— Na serjo?
— Tak jest!
— W takim razie może baron stanowczo rachować na mnie. Oświadczam się pańską sprzymierzoną.
— Przedewszystkiem powinienem usprawiedliwić się z pewnej niewłaściwości — rezkł baron, kłaniając się Eugenji na znak podziękowania za jej słowa.
— Niewłaściwości z pańskiej strony? nie rozumiem.
— A jednak tak jest. Powinienbym prosić panią o pozwolenie przedstawienia się w dniu jutrzejszym, w celu złożenia prośby, majacej zdecydować o mojem szczęściu. Ale nie miałem siły odłożyć jeszcze na jeden dzień wyznania, które mi pali usta... Kocham córkę państwa całem sercem, a największą moją ambicją jest nazwać ją moją żoną.
Pani Daumont wymieniła z mężem bystre spojrzenie.
— Widzę bardzo dobrze ogromną różnicę wie-