Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podzwrotnikowe rośliny, na ośm metrów wysokie, dosięgały wierzchołkawi stropu, w kształcie kopuły, ozdobionego wizerunkami bogów i bogiń olimpijskich. W pewnych odległościach posągi kobiet z marmuru białego i murzynów z czarnego, podtrzymywały ramionami kandelabry, rozlewające światło słoneczne.
Gdy bocznemi drzwiami bankier z notarjuszem weszli do salonu, zastali już w nim kilka osób Wkrótce zaczęły przybywać inne. Na pięć minut przed siódmą nie brakowało już nikogo. W chwili gdy zegar wybijał godzinę siódmą, marszałek domu barona, pełniący obowiązki szwajcara, zaanonsował:
— Państwo Daumont... pan de Loigney.

VI.

Baron Ritter podszedł ku nowoprzybyłym z pośpiechem, który zwrócił uwagę wszystkich.
Matka i córka trzymały w rękach dwa przepyszne bukiety, wręczone im przez marszałka domu przy wejściu, do salonu.
Teresa niezrównanie piękna, choć nieco bledsza, niż zwyczajnie, ubrana była w tę samą suknię, jaką miała na balu w ratuszu, w której tak zachwyciła barona. Biała koronka hiszpańska pokrywała jej cudownych kształtów ramiona, włosy zaś podniesione w dórę i upięte misternie na wierzchu głowy, odkrywały śnieżnej białości szyję. Ledwie dostrzeżona