Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tak być powinno... Czy pozwolisz mi baron, przez wzgląd na moje doświadczenie, udzielić ci jednej rady?
Bankier się uśmiechnął.
— Pozwalam najchętniej — odrzekł — tylko uprzedzam, że rady tej, choćby była najlepszą, nie usłucham...
— To znaczy, że jesteś baron zakochany i zdecydowany na wszystko...
— Tak... jestem zakochany, jak nigdy nim w życiu nie byłem i jestem gotów, gdyby tego było potrzeba, dać dziesięć lat życia i cały mój majątek za jeden tydzień szczęścia, o jakiem marzę... jakie ledwie zdolny jestem wyobrazić sobie...
— Jeżeli tak jest, napróżnobym tracił słowa, cofam więc moją radę. Zajmijmy się projektem intercyzy.
— Rzeczywiście... lepiej zrobimy...
— Sądząc z usposobienia, w jakiem pana widzę, zdaje mi się, że będziesz baron hojnym.
— Więcej niż hojnym... będę rozrzutnym.
Notarjusz wyjął z kieszeni notatnik i przygotował się do zapisywania.
— Ile baron zapisujesz swej przyszłej żonie?
— Cztery miljony franków.
— Czy to jest wszystko?
— Nie. Zapisuję nadto nieruchomość przy ulicy de Valons.
— Figuruję w hipotece w szacunku jednego miljona... mamy więc już pięć... Dalej?