Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ni i pannie Daumont dołączonych do tego listu kwiatów, zapewnić je o moim głębokim szacunku i przyjąć wyrazy poważania, z jakiemi pozostaję, sługa
Baron Jerzy Ritter."

Oczy Eugenji błyszczały radością i uśmiech tryumfu przebiegł po jej ustach.
— Przecież... — szepnęła — moja gwiazda tak długo zakryta, zabłyśnie nareszcie!...
I po tych słowach poszła do pokoju córki.
— Czy wiesz, od kogo pochodzą te pyszne światy, które podziwialiśmy przed chwilą?
— Nie, mamo.
— I nie domyślasz się?
— Nie domyślam się i nic mię to nie chodzi Eugenja zmierzyła Teresę wzrokiem groźnym.
— Dlaczegóż cię to nie obchodzi? — spytała tonem suchym.
— Bo jest mi obojętne.
— Zmienisz zdanie, skoro ci powiem, komu zawdzięczamy tę grzeczność wytworną...
— Nie ciekawa jestem...
— A jednak jestem pewną, iż skoro się dowiesz, będziesz bardzo szczęśliwą i dumną.
— Jestem pewną, że nie...
— Te kwiaty przysłał nam twój tancerz na balu w ratuszu, baron Jerzy Ritter. Cóż, nie sprawia ci to przyjemności?
— Upewniam mamę, iż to mi jest zupełnie obojętnem.