Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śtwo! Przed dzisiejszym balem starałam się powiadomić cię o moich zamiarach i nadziejach, tłomaczyłam ci długo, co myślę uczynić dla twojej przyszłości... i naszej... Zrozumiej, iż nie zniosę nigdy najmniejszego oporu z twej strony! Co postanowiłam, musi się spełnić. Twoim obowiązkiem jest poddać się, a nie... to ja potrafię cię zmusić do posłuszeństwa.
— Więc mama chciałaby, żebym ja wyszła za barona Rittera? — wyjąkała Teresa.
— Oświadczenie się jego o twoją rękę jest najgorętszem mojem życzeniem.
— Ależ dlaczego?
— Ponieważ posiada bardzo wielki majątek, a nadto łączy w sobie wszystkie przymioty zdolne cię uszczęśliwić. Jestem pewną, że będzie cię kochać, a nawet kocha cię już teraz, to jest widoczne, nawet nie stara się tego ukrywać. Kochając cię, będzie prosić o twoją rękę, to jasne... Twój ojciec i ja zgodzimy się z najwyższą radością, a wtedy, jakby za uderzeniem laską czarodziejską w bajce fantastycznej, znajdziesz się przeniesioną z dotychczasowej mierności w świat bogactwa i przepychu!... Wtedy będziesz mogła powiedzieć sobie, żeś wygrała wielki los na loterji małżeństwa! Chciałabym się urodzić pod taką gwiazdą jak twoja!... lecz na nieszczęście nigdy mi się nie wiodło... nigdy!
— Ależ mamo — ośmieliła się wtrącić młoda dziewczyna — toć on mieć musi lat najmniej pięćdziesiąt...