— Być może, jeżeli dzikością jest zamiłowanie spokoju.
— Ależ takie zamiłowanie spokoju w twoim wieku jest śmiesznością. Trzeba korzystać z młodości... Nie w życiu to domowem, między czterema ścianami można uchwycić sposobność, która się zdarza, i najczęściej, raz jeden tylko.
— Schwycić sposobność? — powtórzyła Teresa — o jakiej sposobności mama mówi?
Zamiast odpowiedzieć, Eugenja zapytała:
— Jak znajdujesz barona Rittera, twojego tancerza dzisiejszego?
— Jak go znajduję?
— Tak.
— Człowiek bardzo przyjemny?
— Więc ci się podobał?
Teresa uczuła bolesne ściśnienie serca.
— Podobał się? — wyjąkała głosem stłumionym — pod jakim względem?
— Jako mąż.
Teresie wydało się iż spostrzegła w tej chwili otwierającą się przed nią przewidywaną straszną przepaść i wybuchła płaczem.
— A to co takiego? Co znaczy ten płacz? — zawołała pani Daumont tonem brutalnym. — Co za głupie dziecko! Z jakiegoż to powodu płaczesz?
— Ja sama nie wiem... boję się...
— Czego się boisz, głupia dziewczyno? Boisz się szczęścia? Ależ ty jesteś idjotką! To szaleń-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/143
Wygląd
Ta strona została skorygowana.