Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ksiądz, — nie trzeba nadużywać cierpliwości czekającego.
— Z pewnością jest to znowu jaki obcy włóczęga, który przyszedł żądać pomocy.
— A cóż to szkodzi, że jest włóczęgą lub obcym? jeżeli głodny, damy mu kawałek chleba, a jeżeli bez dachu, ofiarujemy mu na noc przytułek.
Magdalena miała już odpowiedzieć, że dawać przytułek obcym żebrakom jest rzeczą bardzo niebezpieczną, ale czasu jej zabrakło, gdyż zadzwoniono po raz trzeci.
— Prędzej, prędzej! — zawołał ksiądz — tak za długo pozwoliliśmy mu czekać. — — Służąca wyszła pospiesznie.
Ksiądz zamknął swój brewiarz i położył go na kominku. Po upływie zaledwie dwóch minut, ukazała się służąca już nie sama, lecz w towarzystwie drugiej kobiety.
Nowoprzybyła mogła mieć około lat trzydziestu. Spostrzegłszy ją ksiądz, zrobił ruch niespokojny.
— Więc to wy, Weroniko? — powiedział — cóż słychać na folwarku w Rosiers?
— Niestety, nie lepiej, księżę proboszczu — odpowiedziała wieśniaczka. — Zdawało nam się wczoraj, że nasz biedny pan uszedł już niebezpieczeństwa, dziś jednak stan jego znacznie się pogorszył.
— Czy był doktór?
— Natychmiast po niego posłano.
— A więc?
— Wzruszył ramionami i wyglądał, jak czło-