Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

córki... którą panu przedstawiam. Dzisiejszy jej występ w świecie jest pierwszym...
Szef biura skłonił się przed Teresą.
— Niech pani pozwoli powinszować sobie — rzekł do Eugenji — córka pani jest zachwycającą... zresztą nie może być inaczej... jest bowiem córką pani.
— Tereso, weź ty na siebie podziękowanie panu za nas obie — odrzekła pani Daumont, śmiejąc się.
Dziewczę zarumieniło się i wymówiło kilka słów nierozumiałych.
— Więc to pierwszy raz córka pani jest no balu?
— Pierwszy. Przybyła z pensji dopiero przed kilku tygodniami.
— I odtąd zapewne panią nie opuści?
— Aż do wyjścia za mąż...
— To wkrótce nastąpi, gdyż córka pani jest tak piękną, iż prędko zrobi partję świetną.
— Dziękuję za wróżbę.
W tej chwili Teresa spostrzegła Gastona, który przecisnąwszy się przez tłum, zbliżał się ku niej. Zadrżała, pochyliła głowę i zarumieniła sic jeszcze więcej.
— Bal w ratuszu jest bardzo szczęśliwym wyborem na pierwsze wejście w świat... Jak paniom się podoba ten przepych?
— Podobałby się nam więcej, gdybyśmy nie były tak samotne... — odrzekła pani Daumont. — Nie spotkałyśmy nikogo znajomego, oprócz pana. Jeszcze przed chwilą, wśród tego mnóstwa osób,