Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

labrami, brak wszelkiego dzieła sztuki świadczyły, że lekarz jest skromnym pracownikiem, którego rozgłos zjawił się niespodzianie. I jaki rozgłos! Tylko Paryż może go dać w szczególnych wypadkach roznosząc sławę poprzez wszystkie warstwy społeczne, na prowincję, zagranicę, po całej Europie. I tak było już od lat dziesięciu bez jakiejkolwiek zmiany, a jednogłośne uznanie kolegów przyznawało, że tym razem powodzenie przypadło w udziale prawdziwemu uczonemu, a nie zamaskowanej szarlatanerji. Rozgłos swój i nadzwyczajną praktykę zawdzięcza Bouchereau nie tyle cudownej zręczności operatora, świetnym wykładom anatomji i znajomości natury ludzkiej, co światłej intuicji, jaka nim kieruje, jaśniejszej i moccniejzej od stali narzędzi, genjalnemu oku myśliciela i poety, które czyni cuda w nauce i przenika do głębi, na wskroś. Słuchany jest, jak wyrocznia, ślepo, bez wahania. Gdy mówi: „To nic...“ chromi chodzą, a umierający wstają uleczeni; stąd — owa popularność przytłaczająca i tyrańska co mu nie daje chwili wytchnienia. Jako ordynator wielkiego szpitala odbywa co rano przegląd chorych, długi i skrupulatny, a towarzyszy mu pilna młodzież, patrząc na mistrza jak na boga, podając mu narzędzia, gdyż Bouchereau nie ma ich z sobą nigdy. Potem — kilka wizyt. Wróciwszy do domu, częstokroć nie zjadłszy należycie, zaczyna przyjęcia, trwające do późnego wieczora.
Tego dnia choć była zaledwie dwunasta, salon wypełnia tłum postaci ciemnych, niespokojnych, uszeregowanych wokół na krzesłach, albo zgrupowanych dokoła gerydonu, pochylonych nad książkami i ilustracjami. Ledwie odwróci się ktoś, aby spojrzeć na wchodzących, każdy bowiem zajęty jest sobą, zasklepiony w swem własnem cierpieniu, ogarnięty niepokojem, co też powie wyrocznia. Ponure milczenie cho-