Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po wyjściu wuja, Méraut zebrał papiery, zasiadł do pisania, lecz nie mógł skreślić jednego wiersza, ogarnięty bezmiernem zmęczeniem i niesmakiem. Czuł się rozstrojony temi obrzydliwemi hisiorjami... Wobec rozsypanych na łóżku kart, tej obrony królewskości, w której spalała się reszta jego kiwi, krwi wiecznego studenta o posiwiałych włosach, w obliczu zmarnowanego zapału i roztrwonionych sił, zwątpił po raz pierwszy, pytając sam siebie, czy nie łudził się przez całe życie... Obrońca, apostoł królów, co tarzali się w rozpuście i zdradzali własną sprawę... I błądząc smutnym wzrokiem po tych nagich murach, na których czerwienił się odblask zachodu, spostrzegł w zakurzonej ramie starą relikwję, czerwoną pieczęć „Fides Spes“, zabraną z nad ojcowskiego wezgłowia. Zaraz jawiło mu się piękne oblicze burbońskie starego Mérauta, jakiem je widział na łożu śmierci, zastygłe we wzniosłej wierności i nadziei, i wrzeciona nieruchome i proste, i wiatraki zamierające między wyschłemi głazami zboczy a bezlitosnym błękitem Południa. Przelotna chwila halucynacyj, zagroda ojcowska, cała młodość wirująca w pamięci, co zasnuwała się już mgłą...
Nagle otwierają się drzwi i dobiega szmer głosów i sukien. Chory sądzi, że to któraś z sąsiadek, poczciwych dziewczyn z Rialto, niosąca ulgę gorączce pragnienia. Szybko zamyka oczy, co ten sen wypłasza natrętów. Lecz po zimnej tafli podłogi drobne kroki pośpieszają ku łóżku. Łagodny głos szepcze „Dzień dobry, panie Elizeuszu“, Przed nim — jego uczeń, nieśmiały, nieco wyższy niż dawniej, spogląda z lękliwolcią kaleki na mistrza zmienionego i tak bladego w tem ubogiem łóżku. Tam, obok drzwi, czeka nań kobieta, wyprostowana dumnie pod woalem. Przyszła aż tu, na piąte piętro, po schodach pełnych roz-