Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie. Nie głosił skarg, nie denerwował się, zbyt dobrze znając interesy i niecierpiąc zbędnych słów. Ale gdy zięć zwrócił się doń w sprawie jakichś projektowanych zamków na lodzie, antykwarjusz uśmiechnął się w brodę i spuścił powieki w sposób, sprowadzający ekstrawagnacje Toma do poziomu rozsądku. Agent wiedział to, a że niechciał, aby sprawa Ilirji wyszła poza obręb rodziny, wysłał Seforę do starca, który pod koniec życia uczuł w sobie sentyment do jedynego dziecka, będącego jak gdyby jego przedłużeniem.
Po śmierci żony Leemans sprzedał magazyn antyków przy ulicy de la Paix, zadowalając się dawną rupieciarnią. Tam to udała się któregoś ranka Sefora, chcąc mieć pewność, że starego zastanie. Niezmiernie bogaty, wycofawszy się z interesów, nie przestawał od rana do wieczora myszkować po Paryżu, pilnując sprzedaży i licytacyj, węsząc zapach interesów, a zwłaszcza śledząc z cudowną przenikliwością tłum handlarzy i antykwarjuszów, których komandytował pocichu, lękając się z tem zdradzić.
Wskutek kaprysu i ulegając wspomnieniom młodości, Sefora udała się pieszo z ulicy Royale na ulicę Eginharda, dążąc tą samą prawie drogą co dawniej do magazynu. Dochodziła ósma rano. Powietrze tchnęło świeżością, a w kierunku Bastylji pomarańczowy obłok świtu ogarniał złotego genjusza na kolumnie. Ze wszystkich ulic ciągnął do pracy tłum pięknych dziewcząt z przedmieścia. Sefora nie była sentymentalna i nigdy nie widziała nic poza rzeczą i chwilą obecną; a przecież bawiło ją to zmieszane tupotanie, pośpieszny dokoła niej szmer. Odnajdowała na wszystkich tych twarzyczkach swoją młodość, w owej godzinie rannej, w starej dzielnicy,