Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeli chwyci wielki plik banknotów, będzie miał bilet dwudziestopięciofrankowy, a pod spodem — papier. Nic niema w witrynach, nic w podziemiach, nic zgoła... Ale wszak jacyś Anglicy próbowali porto? Jakiś bojar zmieniał ruble na obcą walutę, a pewna Greczynka kupowała bronzową statuetkę?... O, nic nad to prostszego. Angielskie piwo pochodzi z sąsiedniej tawerny; złoto od wekslarza z bulwaru, a bibelot wzięto w sklepie przy ulicy Czwartego Września. Takie zlecenia załatwiają szybko dwaj, trzej urzędnicy, oczekujący w podziemiach na rozkazy, jakie nadchodzą zgóry. Wyszedłszy przez podwórze sąsiedniego domu, wracają po kilku minutach, wynurzając się z krętych schodów o cyzelowanej poręczy z kryształową kulą, łączących obydwa piętra. Oto jest żądany przedmiot, gwarantowanej dobroci, w opakowaniu J. T. L. Ale niech się książę nie krępuje, jeżeli rzecz się nie podoba, można ją zmienić. Piwnice agencji są obficie zaopatrzone. Nieco tu drożej niż gdzieindziej, ledwie dwa lub trzy razy; lecz czyż to nie lepsze od biegania po sklepach, gdzie nikt nic nie rozumie, pomimo obietnicy szyldu „englich spoken“ lub „man spricht deutsch“, — po tych magazynach na bulwarach, gdzie cudzoziemiec, wprowadzony w błąd, znajduje jeno resztki, braki, odpadki Paryża, artykuły deficytowe, przedmioty „niemodne“, zawartość wystaw z ubiegłego roku, wyblakłą bardziej jeszcze wskutek swej daty, niż od słońca i kurzu witryny. Tak, cudzoziemiec nie chce już znać kramarza paryskiego, to usłużnego i drwiącego, to lekceważącego i sztywnego. Dość ma już tego okrutnego zdzierstwa, i to nietylko ze strony sklepikarza, ale też i hotelu, w którym mieszka, restauracji, gdzie jada, fiakra ulicznego i przekupnia biletów do teatrów, pełnych nudy. A w firmie Levis, tej zadziwiającej agencji, gdzie ma się wszystko, czego dusza za-