Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panny Schwanthaler z takiem ożywieniem i poruszaniem się nozdrzy, jakiego dotąd nigdy u nich nie zauważono.
W tedy pan Schwanthaler odezwał się głosem tryumfującym:
— Patrzcie-no na tego francuskiego trzpiota! bije ósmą a pokazuje trzecią!
To rozśmieszyło wszystkich obecnych i pomimo późnej już godziny, panowie zagłębili się zapamiętale w roztrząsanie teoryj filozoficznych i zastanawianie się nad lekkomyślnością narodu francuskiego. Nikt nie myślał o odejściu. Nie słyszano nawet, jak na cyferblacie Polihymnii wybiła godzina dziesiąta, o której zazwyczaj rozchodziło się całe towarzystwo. Wielki zegar nie mógł pojąć, co się dzieje. Nigdy nie widział on tyle wesołości w rodzinie Schwanthalerów i tylu gości o tak spóźnionej porze. Najgorszem jednak było to, że kiedy panny Schwanthaler wróciły do swego pokoju, uczuły, że żołądki ich, wysuszone tem długiem czuwaniem i śmiechem, miały chęć do powtórnej kolacyi i nawet sentymentalna Mina powiedziała, przeciągając się:
— A! z przyjemnością zjadłabym łapkę homara!
— Wesołości! moje dzieci, więcej wesołości!
Mały zegarek z Bougival, będąc już raz nakręconym, rozpoczął swój żywot nieregularny, pełen pustoty i złych przyzwyczajeń; ale powoli, pod wpływem jego dźwięcznych tonów, odzywających się bez żadnego porządku, poważny dom Schwanthalerów stracił poszanowanie dla czasu i zaczął przepędzać dnie z pewnem niedbalstwem. Nie myślano o niczem więcej, tylko o zabawie. Kiedy wszystkie godziny zostały pomieszane, życie wydawało się tak krótkiem teraz! Nastąpił jakiś ogólny przewrót. Nie było więcej ani kazań, ani nauki, tylko jakaś po-