Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pochodów, pozostało jeszcze w waszych fałdach zniszczonych. W tych znakach od kul zachowałyście pamięć umarłych nieznanych, którzy wypadkowo polegli pod sztandarem, wziętym na cel...
— Hornusie, to ty!... wołają ciebie... idź odbierz pokwitowanie...
Sztandar stał przed nim. Tak! to był jego sztandar najpiękniejszy, najbardziej poszarpany ze wszystkich... Kiedy go ujrzał, zdało mu się, że jest jeszcze tam wysoko, na zboczu drogi żelaznej. Słyszał świst kul, druzgotanie manierek i głos pułkownika:
— Do sztandaru, moje dzieci!... — i oto on dwudziesty trzeci z kolei pośpiesza podnieść, podtrzymać biedny sztandar, chwiejący się w słabnących rękach. O! tego dnia zaprzysiągł bronić go, pilnować aż do śmierci. — A teraz...
Na myśl o tem krew z serca uderzyła mu do głowy. Pijany, nieprzytomny rzucił się na oficera, wyrwał mu znak ukochany i schwycił oburącz; później próbował podnieść go wysoko, prosto, z okrzykiem: »Do sztandaru«... ale głos uwiązł mu w gardle. Uczuł, że drzewce chwieje się, wyślizguje mu się z rąk. W tem dusznem powietrzu śmierci, które cięży nad miastem, poddającem się wrogowi, sztandary nie mogły powiewać, nic dumnego nie mogło już w niem żyć... Stary Hornus upadł nieżywy.