Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ryszard spuścił oczy i milczał. Wszak od tygodnia o niczem innem nie myślał, jak o podobnej zemście. Teraz właśnie wracał z poczty, chodził tam w przypuszczeniu, że jaki list wypadkowo odkryje mu miejsce, gdzie się oni teraz znajdują. Dlaczegóż ten stary sąsiad czyni mu takie zwierzenia? Czyż po nim znać myśli płonące w jego głowie?...
— Ta historya jest podobna do twojej, mój kochany chłopcze. Tylko ja o szesnaście lat byłem starszy od mojej żony. Przytem byłem mały, wcale niepiękny i po uszy zabrnąłem w zajęciach handlowych. Prowadziłem handel, który mnie zmuszał do częstych podróży do Algieru. Jeżeli mogłem się podobać, to tylko dzięki temu, że dobrze grałem na skrzypcach. Moja Irena urodziła się w Algieryi; miała wielkie, pieszczotliwe oczy, cerę złotawą i wyraz dziwnie łagodny. Tak jak ty nie znała się na muzyce, lecz również jak ty, miała do niej wrodzone zamiłowanie; moje skrzypce wywierały na niej urok pociągający. Drżała i płonęła, słuchając jak grałem, trzeba też przyznać, iż byłem niepośledniej wartości muzykiem. Dziwisz się zapewne, iż mnie nigdy nie słyszałeś grającym?... Ale ja skrzypiec nie tknęłem od czasu śmierci Ireny...
... W drugim roku po ślubie mieliśmy dziecko, lecz ono wkrótce umarło. Moja żona silnie odczuła tę stratę, tem więcej, iż doktór zapowiedział nam, iż nigdy już dzieci nie będzie miała. Lubiła wieś,