Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

broda; skierował teraz swoją łódkę ku maleńkiej przystani, gdzie stały przywiązane inne jego łodzie a tuż za niemi na łące, leżały rozpostarte sieci; susząc się na słońcu nabierały coraz jaśniejszych blond tonów, odbijających się od nikłej zieloności trawy. Dobiwszy tutaj, Fenigan poczuł jakby silny zawrót głowy, skutkiem znużenia i gorąca, rozciągnął się więc na dnie swojej łódki i leżał tak w pół senny; ubranie miał na sobie płócienne, zbryzgane ciemnemi plamami wody. Wtem z pagórka po tejże stronie Sekwany doleciał odgłos dzwonu. Ryszard drgnął:
— Chuchin! Czy słyszałeś?
Chuchin, był to stary rybak, który miał pieczę nad łodziami Ryszarda Fenigana. Twarz jego przypominała kozła a skóra na tej twarzy pomarszczoną była jak powierzchnia rzeki, gdy wieje ostry wschodni podmuch wiatru. Był on w tej chwili zajęty liczeniem szczupaków, linów i węgorzy, które wpuszczał do sadzy; podniósł głowę na odgłos słów swojego pana i rzekł spokojnie:
— To w pałacu zadzwonili.
— Przecież na śniadanie jeszcze zawcześnie zaledwie jedenasta wybiła.
— Może jacy goście... może państwo z Grosbourg... właśnie dopiero co widziałem ich powóz jadący mostem.
Dzwon odezwał się ponownie a chociaż dźwięk dolatywał z oddali, wydawał się hałaśliwy i rażący wśród martwej ciszy krajobrazu.