Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

knęły zatopione w mrocznym półcieniu. Był to raczej stary król Lear padły nagłą śmiercią w oczekiwaniu na swoją Kordelię a nie stary Jerzy, ów wiecznie pijany żebrak, wstręt budzący za życia.
Lidia była wylękła i blada a wszedłszy do nędznej tej nory poczuła się blizką prawie zemdlenia, tak nieprzyjemnie podziałał na nią zaduch, unoszący się od szmat służących za odzież i pościel zmarłemu. Prawdziwa nędza ma ten przykry i sobie tylko właściwy odór, przenikający ściany ubogich nor ludzkich, wypełniający atmosferę otaczającą tych skazańców losu. Lidia zdołała wszakże zapanować nad sobą i z podziwianiem patrzała na piękność głowy tego starca tak bardzo brzydkiego i strasznego dla niej za lat dziecinnych. Patrzała nań i ogarniała ją litość, oraz poszanowanie. Zapomniała teraz o wstydzie, jaki ją ogarnął, gdy przed godziną ksiądz Cerès powiadomił ją, iż jest rodzoną wnuczką tego włóczęgi, znanego w całej okolicy. Przyszła tu prawie że pod przymusem, ogarnęła nią bowiem złość i bunt, przeczyła i zapierała się tak nizkiego pochodzenia i w pierwszej chwili ledwie że nie krzyknęła z oburzenia: „Precz, precz, idź precz, bluźnierco i kłamco!“ Lecz ksiądz Cerès miał niezbite dowody na poparcie przyniesionej wiadomości, uległa więc i uspokojona słowy wikaryusza, zgodziła się z nim pójść do budy, w której konał i oczekiwał na nią stary jej dziadek. Teraz już