Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i dziewczyna uległa temuż uczuciu, przez chwilę stali nieruchomie, nie śmiąc się odezwać.
Na szczęście pod oknami salki ciągnęła się taż sama szeroka szosa dążąca do Corbeil, szosa tak lubiona przez Ryszarda a równie dobrze znana Lidii, jak jemu. Lidia spędzała całe godziny zapatrzona na tę długą i gdzieś w dal płynącą drogę i znała każdy jej szczegół z dokładnością więźnia, niemającego innego nad ten widoku. A więc ten znany im obojgu gościniec dostarczył wątku do pierwszej ich rozmowy. Mówili o nim, jak o widzianem na scenie widowisku, pełnem wydarzeń i ludzi, o których sobie wzajemnie teraz opowiadali. Stary dróżnik Robin, nierozłączny ze swemi taczkami, pochylił się nieco, ale dzieci jego jak wyrosły, zwłaszcza to dwoje starszych, o bo małych zawsze było kilkoro i donaszały sumiennie starą odzież, z której tamci wyrastali. A szewc garbusek, albo ów turek przejeżdżający traktem każdej jesieni i pokazujący sztuki ze swoim niedźwiedziem, turek handlował futrami i Lidia nigdy go się nie bała, ale za to będąc małą, drżała ze strachu, na widok jego niedźwiedzia, a większej jeszcze doznawała bojaźni, na widok starego Jerzego, który chodził z grubym, sękatym kijem. Zauważono w ochronce, że stary Jerzy zawsze chodzi za sierotami wychodzącemi na spacer a nie opuszcza ich ani na chwilę, jeżeli Lidię zobaczy pomiędzy nimi. Dziewczynka bała się go do tego stopnia, iż czasami