Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziewczynę do swego zgromadzenia, chociaż nie wnosi im żadnego wyposażenia, prócz swego talentu.
Ryszard zbladł i gwałtownie zerwawszy się z krzesła wybiegł do ogrodu. Pani Fenigan wyszła zwolna za nim i znalazła go w kiosku, którego sala służyła za skład broni i przyrządów gimnastycznych. Ryszard stał przy oknie z czołem opartem o szybę, która srebrzyła się morą księżycowego blasku.
— Ty niepoczciwy chłopcze, dlaczego nic nie mówisz, że ją kochasz?...
— Ach mamo... mamo!...
Nie mógł wymówić, jak tylko te dwa słowa» głos nie przedostawał mu się przez gardło; twarz miał rozpaloną a łzy teraz puściły mu się z oczu i ściekały deszczem po szybie okna; jakaś gwałtowna burza w nim wrzała i trząsł się cały od wielkiego wzruszenia. Ach, jakże on kochał tę Lidię, lecz krył się z tem, obawiał się bowiem, że matka wzbroni mu tej miłości.
— Ty mój głuptasie kochany, jakże ty mogłeś myśleć coś podobnego? — łajała go z czułością matka. — Czyż ty nie wiesz, że niczego nie pragnę, prócz twojego szczęścia? To jedyna moja ambicya!
Wybór, uczyniony przez Ryszarda, podobał się wielce jego matce, bo przecież tego rodzaju synowa, która im wszystko będzie zawdzięczała, nie będzie miała wymagań i władza domowa po-