Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zdań, iż nie ma w tem żadnej zasługi, że owszem i jemu czytanie zabiera sporo czasu.
— Co ty mówisz, mój kochany wikaryuszu — zawołał proboszcz, śmiejąc się do rozpuku, aż podskakiwała i trzęsła się peleryna okalająca mu ramiona. — Przecież nikt z nas nie uwierzy, abyś kiedy słyszał o Dostojewskim!
— Owszem, owszem, czytałem go... pan Merivet pożyczył mi kilka jego książek... a nawet wyznaję, iż mam pewien żal do tego Dostojewskiego.
— Masz do niego żal... a o cóż — zapytał proboszcz, nie wierząc własnym uszom.
Podziwienie proboszcza podzielali wszyscy obecni, nikt bowiem nie byłby przypuszczał, że ksiądz Cerès może mieć jakiekolwiek bądź opinie o literaturze, zwłaszcza o autorze cudzoziemcu.
— Otóż mam urazę do Dostojewskiego, że z powodu jego powieści, zapanowała u nas moda litowania się w pewien sposób.
— Cóż to za litowanie się?
— Nazywam tak nieuzasadnioną, niesłuszną litość, to jest współczucie dla łotrów i nierządnic, rozczulanie się nad losem zbrodniarzy i rozpustnic, jakgdyby oni tylko zasługiwali na nasze politowanie. Litość dla podobnych wyrzutków społeczeństwa powinna ustępować miejsca litości nad nędzą i niedolą uczciwych ludzi. Współczujmy najpierw matkom niemogącym wyżywić swej dziatwy, żonom znoszącym brutalność swych mę-