Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To powóz pani Fenigan — rzekła właścicielka sklepu z głosem pełnym uszanowania, lecz bez uniżoności, z jaką przemawiała do Karlexisa.
Książę nawet nie drgnął i nie odwrócił głowy, uśmiech tylko jego stał się inny, zły i zimny. Patrzał, nie spuszczając oka z wysmukłej i wytwornie ubranej młodej kobiety, która weszła do magazynu.
— Czy mój zegarek już zreparowany? — spytała Lidia niemogąca znaleźć głosu, by rzec coś więcej. Silniejszy nad jej wolę chwycił ją nerwowy kaszel i zdławił jej głos w gardle. Nie widziała Karlexisa od chwili, gdy rozstali się w Monte-Carlo i otóż niespodziewanie w lustrze naprzeciwko drzwi, któremi weszła do tego sklepiku w Corbeil, ujrzała tę twarz człowieka, który tyle zła jej wyrządził. Jakże ładną a zarazem bezczelną i podstępną miał głowę! Lidia naraz poczuła w sobie wstręt, przerażenie, gniew a zarazem uciechę, iż takiego tylko a nie innego doznaje wrażenia, stanąwszy w pobliżu księcia. Ileż bowiem razy pytała ona z niepokojem samą siebie: „Jakiego doznam uczucia, gdy się z nim spotkam?“
Pewną była teraz, iż jeżeli go kiedykolwiek kochała, to wszelki ślad tej miłości zniknął, przepadł na zawsze. Czekając na swój zegarek, widziała w lustrze, iż pani Sautecoeur patrzy na nią impertynencko i gniewnemi oczyma ulicznicy. Dlaczego?... toć może być spokojną, iż Lidia nie odbierze jej kochanka. Wzięła