Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

myślał, iż okrucieństwem jest znęcać się nad nią dłużej... żałował brutalności swych wyrażeń... a przecież mógł mówić do samego rana, bo męczył tylko samego siebie. Gorzko się zaśmiał, patrząc na smacznie śpiącą swoją ofiarę. Wszakże po chwili, gorycz ustąpiła miejsca tkliwemu uczuciu; zasnęła ze zmęczenia, zasnęła wyczerpana z sił po tylu wzruszeniach; współczuł teraz jej kobiecej słabości. Jakby dzieckiem jego była, otulił ją kołdrą, zakrywając obnażone jej ramiona i wziąwszy lampę, wysunął się cicho z sypialni.
Resztę nocy Ryszard spędził w pracowni. Chodził bezustannie i liczył godziny, bijące na wieży małej parafii. Gdy świtać zaczął zimowy poranek, wyszedł z pawilonu i, stanąwszy w mieszkaniu starego swojego przyjaciela, oświadczył mu, że pragnie z nim jechać do Algieryi, chociażby natychmiast.