Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pokory i poddania się losowi... a czyż tajemnica szczęścia ludzkiego w czem innem daje się odnaleźć lub inną drogą osiągnąć?...
Wszyscy obecni znali tę słabostkę starego notaryusza, więc zamieniano się spojrzeniami i uśmiechem. Odtąd, rozmawiano już swobodnie do końca obiadu, który skończył się znacznie weselej, aniżeli można było przypuszczać, gdy biesiadnicy do stołu zasiedli.
Nazajutrz drogi już podeschły, więc Ryszard i Eliza wyjechali konno do lasu. Wybierali dróżki cieniste i dzikie a dojechawszy do miejsca, gdzie opuszczona zdawna kopalnia ciosowego kamienia, przedstawiała malownicze złomy pokryte pnącemi się roślinami wśród szczelin zaś i zagłębień lśniła woda nagromadzona burzą, Eliza zaproponowała odpoczynek. Uwiązawszy konie o druciany płotek otaczający zwierzyniec księcia Alcantary, siedli obok siebie na mchu zielonym a bujne paprocie otaczały ich dokoła.
— Chcę się cię poradzić, mój Ryszardzie — rzekła Eliza, patrząc mu prosto w oczy — a odpowiedź twoja będzie miała wpływ na całe moje życie. Proszę cię też, abyś był zupełnie szczery. Co myślisz o panu Delcrous?... Czy podług ciebie może on być dobrym mężem?...
Ryszard nie spodziewał się tego pytania. Zamyślił się i nie znajdował odpowiedzi, wreszcie rzekł z pewnem wahaniem:
— Czy pytasz się o niego, jako o męża dla siebie?...