Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I długo się naradzały, jak nadal postępować, by wzbudzić nowe uczucie w jego sercu. Matka zachęcała Elizę, by poświęcając się dalej dla dobra kuzyna, starała się zwalczyć wielką jego nieśmiałość.
— Mam najgłębsze przekonanie, iż niewypowiadanie się Ryszarda pochodzi z jego nieśmiałości. Jest wielu mężczyzn tego usposobienia, lecz on na pewno jest najnieśmielszym ze wszystkich ludzi na świecie.
— Czyż naprawdę kuzynka tak sądzi?... W takim razie jeszcze popróbuję.
Eliza postarała się w jaknajkrótszym czasie o wywiązanie z danej obietnicy.
W czasie spaceru zaskoczyła ich burza. Puścili swe konie cwałem i schronili się pod stare podszopie na skraju wioski. Miejsca było mało, konie stały tuż przy sobie.
— Ach jakże mi serce bije!... Zobaczno, Ryszardzie!
I wziąwszy szybko bez namysłu rękę kuzyna, położyła ją na staniku swojej amazonki. Ryszard drgnął i krew uderzyła mu do głowy.
— Elizo... Elizo... — szeptał, pochyliwszy się na koniu a objąwszy drugą ręką jej kibić, tulił do siebie omdlewającą miłośnie młodą kobietę. Przez kilka minut trwał ich uścisk długi i namiętny. Prawie milcząc, bledzi oboje, wracali ku Uzelles.